Strona Główna Honda NX 650 Dominator
Forum użyszkodników NX 650 i silnikopodobnych :)

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  DownloadDownload

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Wyprawa do demoludów przez araby - relacja z podróży
Autor Wiadomość
managa 
Pani Administartor


Wiek: 34
Dołączyła: 30 Sty 2011
Posty: 3704
Skąd: Siewierz
Wysłany: 2019-09-18, 20:43   

Przepraszam, ale nie jestem w temacie. Wy nadal w podróży? Właśnie na fb znalazłam takie info "Cześć, spotkaliśmy dziś parę motocyklistów z PL, którzy mieli wypadek koło Sheki w Azerbejdżanie. Jestesmy z nimi w szpitalu. Starają się oszacować szkody i rozważają też wysłanie motocykla do Polski, jeśli naprawa byłaby zbyt droga na miejscu (Honda Dominator). Znacie kogoś, kto jest w stanie pomóc z transportem, a jeśli tak jakie byłyby tego koszty? Są z Bydgoszczy. Dzięki za pomoc!" :(
 
 
     
Elza 


Wiek: 90
Dołączyła: 13 Kwi 2014
Posty: 366
Skąd: Koszalin
Wysłany: 2019-09-19, 10:00   

Kurcze, nieciekawie...

Coś wiadomo więcej?
 
 
     
cubiacus 
Husky TE 310


Wiek: 44
Dołączył: 04 Mar 2011
Posty: 932
Skąd: Łódź - Kraków
Wysłany: 2019-09-19, 10:51   

Fuck...
 
     
Molej 


Dołączył: 16 Mar 2019
Posty: 7
Wysłany: 2019-09-20, 16:41   

Dajcie znać czy wszystko ze zdrowiem ok, bo kibicuję Wam od momentu zakupu dominika..
 
     
Qwet 
Honda NX 650 97r


Wiek: 34
Dołączył: 25 Wrz 2018
Posty: 215
Skąd: Bydgoszcz
Wysłany: 2019-10-14, 17:54   

Tak, to my mieliśmy wypadek. Dla obojga z nas był to najpoważniejszy wypadek w życiu, a dla mnie dodatkowo pierwsza gleba na motocyklu odkąd zacząłem jeździć.

Przemierzaliśmy sobie Azerbejdżan, bez pośpiechu, zresztą tak jak pisałem wcześniej jadę bardzo ostrożnie ze względu na spore konsekwencje gleby. Każdy skręt, skrzyżowanie czy światła patrzyłem co się dzieje na wszystkich wkoło, przejeżdżaliśmy powolutku, widać to na wielu filmach. Wiele razy wyprzedzały nas jakieś stare żiguli a nawet ciężarówki. Myślałem sobie dobrze że nikt ze znajomych mnie teraz nie widzi, bo aż wstyd. W dzień wypadku też jechałem spokojnie szosą za innymi pojazdami, bez wyprzedzania, bez pośpiechu. W oddali widzę baaardzo starego moskwicza, który jadąc z przeciwka chce skręcić w swoje lewo i puszcza auta które jadą przed nami. Jechaliśmy w kolumnie jako ostatni i oczywiste jest że gość mógłby spokojnie przejechać zaraz po nas. No ale nie. Akurat ten pan stwierdził że lepszym pomysłem jest ruszyć wprost przed nasz motocykl, kiedy byliśmy jakieś 30-40m od niego. Przy tej odległości i prędkości jakieś 75km/h miałem ledwo ułamek sekundy na reakcję - uciekać na prawo nie bardzo bo krawężniki i znaki drogowe, zresztą gość nabiera prędkości. Uciekać na lewo też średnio, bo gość w ostatniej chwili może zahamować (co zresztą zrobił). Jedyne co pozostało to hamować - przedni hamulec ściągnąłem dwoma palcami tak mocno że przykleszczyłem sobie dwa pozostałe palce, a mitas e07 nie straciły przyczepności. Tył się uniósł na tyle że tylne koło się zblokowało. Niestety na tak krótkim odcinku wiele to nie dało i hukneliśmy w przedni błotnik moskwicza prawie z pełną prędkością. Przy uderzeniu wgniotłem zbiornik paliwa JAJAMI, a resztę prędkości wytraciłem uderzając głową w słupek przednich drzwi. Ponieważ tył motoru przy uderzeniu czołowym zadziałał jak katapulta, masza przeleciała nad moskwiczem i poturlała się po asfalcie, więc nic się jej nie stało. O dziwo ja nie straciłem przytomności, usłyszałem tylko wyjący silnik dominatora (zblokowało przepustnicę) więc szybko wygrzebałem się spod motoru i wyłączyłem zapłon. Jakoś szczególnie nie czułem bólu, ale za to widziałem podwójnie i nie mogłem zagryźć zębów z lewej strony. Jakoś zdjąłem roztrzaskany kask i zacząłem chodzić wkoło i oglądać zniszczenia, ale przybiegli jacyś tubylcy i kazali mi się położyć na asfalcie. Masza mówiła że widać mi było kość na kolanie. Po kilku minutach przyjechała karetka. W szpitalu zakładanie szwów, rentgeny, tomografia itp. Wyszły złamania czaszki (oczodołu, kilku jarzmowych itp), stłuczenie rzepki i potężny krwiak na podbrzuszu i wewnątrz. O dziwo miednica nie była pęknięta. Natomiast jeśli chodzi o maszę, doznała 4mm przecięcia na palcu i nic więcej, niesamowite szczęście w nieszczęściu. Od razu tego samego dnia w szpitalu pełno policji, przesłuchania, domaganie się zeznań i określenie co chcemy robić dalej. To wszystko w momencie kiedy byłem zakneblowany bandażami ledwo widziałem i nie mogłem się ruszyć. Jeszcze w odwiedziny przyszedł sprawca - stary dziadzia, ledwo poruszający się o własnych siłach, przyszedł powiedzieć że mu przykro ale to my za szybko jechaliśmy, on myślał że zdąży. Tak, to wszystko nasza wina... Boże idź już stąd człowieku. Jedyna dobra rzecz w tym wszystkim to poznaliśmy parę wspaniałych ludzi, którzy tak jak my tego dnia przemierzali azerbejdżan - Monika i Olek. Jak tylko usłyszeli o wypadku przyjechali do nas do szpitala i przez 2 dni pomagali nam we wszystkim - negocjacje z tą cholerną policją, zakupy, jedzenie, dostarczenie najważniejszych rzeczy które zostały w kufrach, zdjęcia uszkodzeń dominatora, szukanie firm transportowych, lotów do polski, dali nam też kartę sim z internetem itd. Świat byłby lepszy gdyby było więcej takich ludzi a nie tylko dwóch. Następnego dnia karetka zawiozła nas do szpitala w Baku na konsultacje urologiczne. Kilka dni leżenia w łóżku, przyjmowania masy zastrzyków, nie wiedzieliśmy gdzie są nasze sakwy z rzeczami, co z motocyklem, odszkodowaniem, no i czy w ogóle pozwolą nam opuścić kraj - naczytaliśmy się o innych polakach którzy jakiś czas temu przechodzili tu jeszcze większy koszmar, gdzie pasażerka miała złamany kręgosłup, a kierowcy nie chcieli wypuścić z aresztu. Dzwoniliśmy też do ambasady, ale konsul wciąż powtarzał tylko że odszkodowania to trudna sprawa, że droga sądowa to dwa lata, a transportu teraz nie ma za bardzo możliwości, ale jak będziemy potrzebowali jakiejś pomocy to mamy mówić. No to mówię że właśnie teraz potrzebujemy pomocy, to gość ucinał temat i po chwili znowu powtarzał że mamy dać znać jak będziemy potrzebowali jakiejś pomocy. Koszmar jakiś. A w szpitalu żadnych zabiegów nie miałem, stwierdzili że musi samo się zagoić. Po kilku dniach wypis, więc pojechaliśmy taksówką na autobus i autobusem do szeki. Na tym etapie ledwo mogłem chodzić, więc wszystko załatwiała masza. W szeki walka z policją, z początku mówili że musimy zostać w szeki jeszcze miesiąc na zakończenie postępowania. Następnego dnia zgodzili się nas wypuścić pod warunkiem, że nagramy dla nich filmik z podziękowaniem dla lokalnej policji, dla ministerstwa spraw wewnętrznych i jedynej słusznej partii rządzącej za rozwiązanie wszystkich naszych problemów. Taa jasne... Te "odszkodowanie" przekazane pod stołem nie pokryje kosztów napraw motocykla, nie mówiąc o kosztach transportu, czy za uszczerbek na zdrowiu. Ogarneliśmy więc jakąś lawetę żeby przewieźć motocykl do granicy, a transport z gruzji do polski załatwili nam olki o których pisałem wyżej. Potem mając już ogarnięte moto jeszcze 3 dni czekaliśmy w gruzji na samolot do polski.

Tutaj można poczytać artykuły w azerskich newsach:
https://report.az/en/incident/polish-tourist-had-car-accident-in-sheki/
https://www.azerbaycan24....ident-in-sheki/

Było też o nas głośno w azerskiej telewizji. Założę się też że po naszym wyjeździe puścili też ten filmik z podziękowaniami który kazali nam wtedy nagrać.

Po powrocie oczywiście pierwsze co kierunek szpital - od razu zdjęli wszystkie szwy, kilka skierowań do ortopedy, okulisty itp. A kiedy poszedłem do urologa i zobaczył jakie jaja (ale mi się powiedziało heh) stwierdził że trzeba to natychmiast operować i załatwił termin operacji na za 2 godziny (jak na NFZ to mega szybko). Odbroczyli krwiaki, wycieli zmiany martwicze, zeszyli co trzeba. Także tyle jeśli chodzi o azerską służbę zdrowia, totalnie olali sprawę i nic z tym nie zrobili. Kolejne kilka dni leżenia w szpitalu i skręcania się z bólu przykuty do łóżka. Na dniach wyszedłem ze szpitala, minęły już 10 dni od operacji, dwa dni temu przestałem brać przeciwbólowe i powoli zaczynam chodzić w miarę normalnie. W zasadzie to cieszę się że żyjemy i nie skończyliśmy na wózkach inwalidzkich, bo przy takim uderzeniu taki scenariusz był bardzo prawdopodobny.

Zdążyłem już pojechać obejrzeć moto. Niestety dominator ma zgiętą w bok główkę ramy, więc nie da się go już uratować, może co najwyżej służyć jako dawca części. Masza nie może przeboleć tej straty, bo dominator był dla niej kimś wyjątkowym. Na razie jeszcze nie wiem co zrobimy, nie mamy żadnego planu i w zasadzie jesteśmy otwarci na sugestie.

W załącznikach wrzucam zdjęcia zniszczonego dominatora, w tle widać też czerwonego moskwicza sprawcy wypadku. Zdjęć poniesionych obrażeń nie będę wrzucał bo managa mnie zbanuje - to nie sadistic.pl

001.jpg
Plik ściągnięto 48 raz(y) 327,84 KB

002.jpg
Plik ściągnięto 51 raz(y) 287,43 KB

003.jpg
Plik ściągnięto 25 raz(y) 178,04 KB

004.jpg
Plik ściągnięto 12 raz(y) 187,57 KB

005.jpg
Plik ściągnięto 19 raz(y) 330,09 KB

006.jpg
Plik ściągnięto 29 raz(y) 310,28 KB

007.jpg
Plik ściągnięto 13 raz(y) 313,55 KB

008.jpg
Plik ściągnięto 15 raz(y) 292,6 KB

009.jpg
Plik ściągnięto 18 raz(y) 336,51 KB

 
     
managa 
Pani Administartor


Wiek: 34
Dołączyła: 30 Sty 2011
Posty: 3704
Skąd: Siewierz
Wysłany: 2019-10-14, 18:09   

Qwet napisał/a:
Zdjęć poniesionych obrażeń nie będę wrzucał bo managa mnie zbanuje - to nie sadistic.pl

managa nie banuje, spokojnie. Przeczytam później, ale po zdjęciach.. masakra :-(
 
 
     
zuczek 38 


Wiek: 53
Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 1188
Skąd: Sosnowo
Wysłany: 2019-10-14, 19:07   

Masakra to moje dwa nadgarstki . to pikuś .
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia .
Jesteście bohaterami .
 
 
     
wojtekk 
NX650 1994r


Wiek: 43
Dołączył: 13 Sie 2012
Posty: 1897
Skąd: NYSA
Wysłany: 2019-10-14, 19:48   

Qwet, zdrowiej, zrastaj się. Trzymam kciuki.
 
 
     
dario9z 


Dołączył: 24 Lip 2018
Posty: 173
Wysłany: 2019-10-14, 21:10   

Szybkiego powrotu do zdrowia. Szkoda, że tak to się zakończyło.
 
     
Elza 


Wiek: 90
Dołączyła: 13 Kwi 2014
Posty: 366
Skąd: Koszalin
Wysłany: 2019-10-15, 08:06   

Orzeszsz... wracajcie szybko do zdrowia!
 
 
     
Alibaba 
Pan Alibaba


Wiek: 66
Dołączył: 18 Lip 2011
Posty: 2131
Skąd: Hornówek
Wysłany: 2019-10-15, 20:13   

Wielka szkoda że ta wyprawa tak sie zakończyła , najważniejsze że będziecie zdrowi . Życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia . Będziemy Was wspierać w odbudowie dominatorka :mrgreen:
 
 
     
Zaczekaj 
Asia


Wiek: 31
Dołączyła: 27 Kwi 2014
Posty: 315
Skąd: Złotoryja/Legnica
Wysłany: 2019-10-15, 20:37   

Dużo zdrówka i cierpliwości :)
 
 
     
Calafior 


Zabezpieczenie: 19792
Wiek: 44
Dołączył: 06 Lis 2014
Posty: 445
Skąd: Szczygłowice
Wysłany: 2019-10-15, 20:43   

Szybkiego powrotu do zdrowia życze :)
 
 
     
Sosna 
Sosna


Wiek: 43
Dołączył: 07 Kwi 2012
Posty: 107
Skąd: Częstochowa
Wysłany: 2019-10-15, 21:23   

SUPER wyprawa szkoda że tak nieszczęśliwie się zakończyła Ważne że żyjecie i wracajcie do zdrowia POWODZENIA szkoda Hondy mam taka sama w kolorze tak jak Wasza Pozdrawiam Sosna
 
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 15