Na razie na zachętę parę fot Chociaż na żadnym filmie ani zdjęciu nie widać nachylenia terenu, głębi krajobrazu, ani żadnych emocji..
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-02, 21:35
ja czuje emocje - zazdrość, podziw, piękno, aż dupę ściska ;)
SRsima [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-03, 05:13
:) przepiękne krajobrazy; większość podróży takimi trasami? Jeśli zostały Ci namiary tych plenerów- ja na pewno poproszę :) Dużo ciężko przejezdnych niespodzianek? Założona trasę musieliście modyfikować czy plan był wykonany ciągiem? I w ogóle pytań stos :) pięknie :)
W naszym przypadku było prawie to samo jak na Suwałki.
SRSIMA, trasa była modyfikowana, bo albo trzeba było pilnie zatankować, albo zamknięta droga, albo brak drogi itp. Żeby zobaczyć takie widoczki, to trzeba było zwykle pokonać serię stromych kamienistych i pokręconych podjazdów, a potem zjazdów, tak jak na pierwszej fotce.
Kurna, chcę tam znowu
managa, przesłane foty już robią "smaka", czekam na jakąś szerszą relację
Kurde, nosi mnie od kilku lat żeby ten rejon świata zobaczyć, zjeździć - chyba trzeba zacząć coś planować
Wiek: 44 Dołączył: 04 Mar 2011 Posty: 932 Skąd: Łódź - Kraków
Wysłany: 2015-09-03, 09:02
Hehe, odległość odległością, ale nie mówcie mi, że na Podhalu są inne widoki oczywiście nie krytykuję tylko GORĄCO zapraszam w nasze górki i tereny, coby nasze też pochwalić
a Suwałki były przykładem też
super fotki i cieszę się, że też były trudne ZJAZDY trenuj trenuj, bo ja czekam cierpliwie
Tak, mam tracki, mogę się podzielić, jak je tylko ogarnę, bo mam je narysowane na brudno. Chociaż do trzech miejsc ze zdjęć z pierwszego posta dojeżdża się bezpośrednio z asfaltu
EDIT (żeby nie pisać postu pod postem :D)
To będzie moja pierwsza relacja, więc z góry przepraszam za niski poziom. Opowieści też nigdy nie pisałam, a w czasie wyjazdu nie zdarzyło się nic ciekawego, tj. żadnych awarii, nawet gumy nikt nie złapał, nic ciekawego nie piliśmy, nie jedliśmy, nie spotkaliśmy ciekawych ludzi, z którymi można było sobie zdjęcia robić. No, może z małymi wyjątkami :) Także mam nadzieję, że Was nie zanudzę.
Dzień I 26.08.2015r.
Pobudka przed wschodem słońca. Na zewnątrz ciemno, zimno, wilgotno, mgła i chmury. Powoduje to u mnie lekki spadek entuzjazmu, no ale nie ma odwrotu, biorę spakowaną wcześniej torbę i mocuje do motocykla, czystego, wyserwisowanego na dość daleki (jak na mnie i na niego) wyjazd w nieznane. Mateusz przyjeżdża Afryką niewiele później i po ostatnich uściskach z rodzicami wyjeżdżamy w trasę. Przed nami ok. 600km, także po drodze zatrzymywaliśmy się tylko na tankowanie i/lub siku. Za Krakowem zeszła mgła i wyszło słońce, które towarzyszyło nam do końca wyjazdu.
Gdzieś na Węgrzech
Po drodze nic się nie działo. Jechaliśmy raczej bocznymi drogami, z prędkością max. 90km/h, częściej wolniej, z racji na przełożenia w Dominatorze oraz świeże c02 w obu motocyklach. Po ładnej Słowacji i nudnych Węgrzech dojechaliśmy późnym popołudniem w końcu do Rumunii. Sukces, cel osiągnięty! Teraz tylko znaleźć nocleg. Postanowiliśmy, że będziemy nocować w cywilizowanych miejscach, tj. kempingach, rzadziej pensjunach. Wiem, wiem, namiotowanie pod milionem gwiazd, gdzieś na połoninie przy strumyku na pewno jest niesamowitym przeżyciem, jednak nasza grupa była dość nieliczna, a niewiadomo jakie licho w dziczy siedzi, bandyty czy choćby niedźwiedzie (podobno w Rumunii jest najliczniejsza ich populacja w Europie!). No więc szukamy kempingu. W jednej mieścinie znalazłam mapkę okolicy, gdzie były zaznaczone dwa kempingi, ale jak się potem okazało, żadnych kempingów nie było. Ale niedaleko Orasu Nou stał hotel, a że było już ciemno, postanowiliśmy spróbować i tak pierwsza noc spędziliśmy w pokoju z łazienką za chyba 70lei za dwie osoby, więc tragedii nie ma.
tolczej [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-03, 12:56
managa, rewelacja, piekna sprawa taki wyjazd, czekam na dalsze fotki.
Plan na dzisiaj – dojechać do Sapanty, offem, przez góry i połoniny. Generalnie miałam przygotowane ślady, więc mogliśmy jechać spokojnie, bez obaw, że wyjedziemy komuś na podwórko albo w jakiś hardcore dla wścieklaków. Także wystarczyło przejechać tylko asfaltem do Negresti-Oas i dalej już tylko teren. Z racji tego, że mieliśmy do przejechania tylko ok. 70km, w tym 50km offem, wyjechaliśmy chyba po 10tej, wioseczkami do miasta startowego.
Nasz hotelik.
Zaczęło się niewinnie. Po zjechaniu z głównej drogi niewiele dalej zaczął się szuter wymieszany z większymi kamieniami, który piął się delikatnie w górę. Nic trudnego, ale ja się trochę zmęczyłam, z racji tego, że miałam nową kierownicę i to był moment, w którym uczyłam się na nowo poprawnej i wygodnej pozycji na motocyklu. Skręciliśmy w las, gdzie było już spokojniej, kręta dróżka w spokojnym lesie. Minęliśmy może dwie osobowe Dacie, które dały mi do myślenia, że tam dalej nie może być nic trudnego.
Pierwsza zmiana krajobrazu po drodze, wystająca ściana z kamienia, szybko zaczęliśmy je ignorować.
Szuterkiem do góry.
Robiło się jednak gorąco, a my ubrani w jesienne komplety. Woda pitna kończyła się bardzo szybko, a do strumieni nie byliśmy przekonani na tej wysokości. Na skrzyżowaniu dróg zjechaliśmy do wsi do sklepu i znowu do lasu. Za jakiś czas zaczęły się pierwsze połoninki. Naprawdę miłe uczucie wyjechać z ciemnego lasu na otwartą polankę z górami w tle. Na polanie stało parę domków mieszkalnych, potem nawet jakieś małe cieki wodne. Za mostkiem postanowiliśmy sobie zrobić piknik z zupką chińską w tle Obok była szutrówa, po której co jakiś czas przetaczał się samochód. Na pełnej kurw.. przejechała również terenówka, a w środku paru Rumunów, naprutych już w trzy d, pogadali coś z Mateuszem, poczęstowali go trunkiem, którym się raczyli i podzidowali dalej. Pozytywnie
Piknik na polance.
Po pikniku ruszyliśmy dalej. Dojechaliśmy na kolejną połoninę, tylko dużo lepszą i bardziej rozleglejszą niż ta poprzednia. Ach, widoczki.. i ta droga, która ciągnęła się slalomem, w górę i w dół, po ubitej suchej drodze (z wystającymi gdzieniegdzie kamieniami). Potem niestety trzeba było zjechać w dół po kamienistym zjeździe, który do trudnych nie należał (jak potem żaden inny w czasie całego wyjazdu), ale jak widzę drogę w dół z kamieniami, to dostaję paraliżu (chyba trauma po zeszłorocznym Podhalu). Jakoś się jednak udało i na pocieszenie „dostałam” potem przejazd brodem przez rzeczkę
Zjazd brrr :<
Dalej był już totalny lajt, łącznie z bardzo krętą szutrówką wzdłuż rzeki, aż do Sapanty. Tam szybko znaleźliśmy kemping, chyba za 20leja. Rozbiliśmy namiot zaraz przy rzece pod orzechem. Właściciel sympatyczny, po angielsku umiał ładnie. Mieli też jadłodajnie, to zjedliśmy od razu. Było dobre, świeże, ale trochę droższe niż w hotelu dzień wcześniej. Posileni, wykąpani, poszliśmy na spacer do „centrum”, coby spędzić jakoś resztę dnia i chociaż z daleka zobaczyć ten cały sławny cmentarzyk.
Częsty widok tak okafelkowanych domów
Wieża kościółka, chyba wiecznie w rusztowaniach.
Ostatnio zmieniony przez managa 2015-09-03, 19:47, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum