Dawno temu byłam na pięknej wyprawie do Portugalii i z powrotem. Nie miałam okazji i czasu napisać dłuższej relacji z tej podróży. Myślę, że nadszedł wreszcie na to czas :)
Wiek: 41 Dołączył: 06 Mar 2012 Posty: 874 Skąd: Żywiec
Wysłany: 2014-07-24, 09:32
skromny ten 1 odcinek
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-24, 09:48 Pomysł
Skąd pomysł na Portugalię?
A więc ..., był sobie pewien Czarnuch (Jorge) co w 2009 roku napisał, że planuje za 2 LATA (!) wyprawę do Portugalii i że zbiera ekipę i sprzęt :) Zabierał, zbierał, pakował się, rozpakowywał, aż wreszcie ekipa pojechała bez niego... Ale to właśnie jemu zawdzięczamy kierunek.
Kto pojechał?
Ekipa którą zbierał Jorge przez dwa lata pączkowała, ewoluowała, wypuszczała niby nóżki, które potem usychały i odpadały, aż wreszcie w lutym 2011 okazało się, że jadę: Ja, Kici, Lena i Wojtek. Motocykle - dwie piękne Afryki :)
Kiedy?
Miał być początkowo czerwiec 2011, ale znając już skład jadących ustaliliśmy sobie wrzesień. Tak więc od lutego szykowałam się na wyjazd :) 8 miesięcy w pełnym bojowym napięciu, załatwianiu różnych spraw. W końcu miało nas nie być miesiąc. Po powrocie szefowa stwierdziła, że musiała oszaleć, że mnie na tyle urlopu na raz puściła :) Ale jakoś sobie poradzili beze mnie :)
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-24, 09:50 nx-rider
nx-rider - cierpliwości - ściągniecie całych Wikingów na raz czy Gry o Tron i obejrzenie ich jednej nocy powoduje głównie ból głowy :) To będzie powolna relacja :)
Ale dziękuję za odzew, zachęca do pisania.
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-24, 10:45
Na zachętę przedstawienie rydwanu i jego załogi.
Oczywiście zdjęcie pokazuje moto na długo przed wyprawą, pó 1/4 niej doszło mu trochę kufrów i innych dodatków.
Wiek: 104 Dołączył: 30 Sty 2011 Posty: 2522 Skąd: z Polski
Wysłany: 2014-07-24, 15:18
Ola, Dawaj,dawaj
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-24, 16:55 aaaaaa
20 minut pisania i wszystko szlag trafił.....
A już mnie namówiliście i napisałam bardzo piękny i wzruszający odcinek...
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-24, 17:12
Pisałam właśnie o tym, że przygotowanie się do takiej wyprawy to nie tylko zaklepanie urlopu, uzbieranie kasy czy usprawnienia w motocyklu. To czasem także trudne rozmowy, dogadywanie się z innymi lud 1/4 mi, próba pogodzenia własnych marzeń z marzeniami innych. Miały nas jechać cztery osoby, z czego Leny i Wojtka prawie nie znałam, a z Piotrkiem dopiero co zaczynałam się bliżej poznawać. Co tu owijać w bawełnę, poderwał mnie chyba rok wcześniej właśnie na motocykl :) Pamiętam nasze poważne rozmowy, próby odwiedzenia mnie od pakowania się w ciemno w taką podróż. Pamiętam, jak Kici mówił, że to ma być moja decyzja, on do niczego nie zmusza, nic nie obiecuje. Ja mądrze dopowiadałam, tak, tak, oczywiście, rozumiem, a w duszy słyszałam tylko JUPIIII PRZYGODA JEDŹMY JUŻ TERAZ ZARAZ NATYCHMIAST!!!!. Chyba było to trochę niemądre, ale nie dałam się zniechęcić.
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-24, 17:23
Poważne rozmowy były na wiosnę, a potem klamka zapadła i trzeba było się zająć bardziej przyziemnymi sprawami - uzgodnić termin i urlop, uzbierać kasę, kupić ubezpieczenie, przygotować motocykl (tym razem jeszcze nie byłam za to odpowiedzialna), zacząć szykować wyposażenie. Niektóre sprzęty biwakowe i motocyklowe już miałam, ale na przykład do tej pory je 1/4 dziłam w glanach. Tak więc największy mój wydatek przed wyjazdem to prawdziwe buty motocyklowe. Najdroższe i najwygodniejsze buty jakie kiedy kiedykolwiek zanabyłam. Cieszyłam się jak dziecko:)
Sama podróż zaczęła się dla mnie 9.09.2011. Był piątek. Wtedy to spakowałam się i wyszłam z domu. Czekało nas jeszcze nocne pakowanie motocykla na Tarchominie w podziemnym garażu. Wyobra 1/4 cie sobie migające sztuczne światło, zapach benzyny i smaru, rozrzucone wszędzie graty - ubrania, zupki chińskie, papier toaletowy, zapasowe części, skarpetki, piersiówki, konserwy, suszarkę, kostium kąpielowy, namiot, śpiwory, karimaty... Na tle tego dwójka miotających się wariatów, popijających coś mocniejszego na odwagę :)
Ostatnio zmieniony przez Ola 2014-07-25, 16:38, w całości zmieniany 1 raz
Ola wspaniale ze sie zebrałaś do tej relacji i bardzo ciekawie sie zapowiada , mam nadzieję że jeszcze w słotne zimowe wieczory będziemy z niecierpliwoscia czekać na następne odcinki.
Do zoba w sobotę
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-25, 08:33
ok, czyli mam się nie spieszyć, skoro do zimy ma wystarczyć :)
Pochwalę się jeszcze, że osiągnęłam doskonały minimalizm w pakowaniu - w porównaniu z drugim motocyklem wyglądaliśmy lajtowo. Okazało się, że czy pakujesz się na tydzień czy na miesiąc musisz zabrać dokładnie tyle samo rzeczy. Robiliśmy po prostu po drodze pranie. Potem pod siatką rzeczy schły w czasie jazdy. Na wielu nawet najtańszych campingach w tej części Europy były pralki na monetę (2 euro chyba?).
Dla porównania Afryka Leny i Wojtka:
Trzeba im jednak przyznać, że w kryzysowym momencie poratowali nas częścią do motocykla oraz, że byli lepiej przygotowani do zwiedzania i podróżowania pieszo.
IMG_3097.jpg
Plik ściągnięto 96 raz(y) 62,36 KB
Ostatnio zmieniony przez Ola 2014-07-25, 16:24, w całości zmieniany 1 raz
Ola [Usunięty]
Wysłany: 2014-07-25, 16:07 Odcinek 1.
Odcinek 1.
Poprzednio to był prolog :)
Spakowani, to jeszcze mały kieliszek z rodzicami Piotrka i spać. A rano: W drogę, witaj przygodo, żegnaj Warszawo!
10.09.2011 - wyturlaliśmy się z Tarchomina w kierunku Poznania. Tam miał na nas czekać obiad u siostry Piotrka. Czyli nadal rodzinnie, bezpiecznie, w granicach znanego kraju. Siedząc z tyłu między bagażami czułam się jak w wygodnym fotelu. Mogłam podziwiać widoki, rozglądać się, a nawet przysypiać. Zależało nam na jak najszybszym opuszczeniu znajomych rejonów, więc zdecydowaliśmy się na nudne autostrady i drogi szybkiego ruchu.
Na jednym z pierwszych postojów, na stacji benzynowej, zaczęły się nasze przygody :) Okazało się, że załadowany manelami motocykl, z pasażerem i jeszcze sam nie należący do najlżejszych, nie jest taki łatwy do utrzymania przy zerowej prędkości. Tak więc zaliczyliśmy zawstydzającą parkingówkę. To chyba była pierwsza gleba w moim motocyklowym życiu. Pamiętam przerażoną minę Kiciego, jak podnosząc się z ziemi zobaczył, że moja noga uwięzła pod dziwnym kątem pod jednym z bocznych kufrów. Chwila grozy, panika w głosie. Kici krzyczy „Noga, noga!”. Ja nie wiem o co mu chodzi, bo wydaje mi się, że wszystko jest ok, nic nie boli. Gramolę się do pionu i czuję, że coś trzyma mojego buta (róg kanciastego metalowego kufra), ale noga na szczęście nie uszkodzona. Kochane butki ochroniły i przed obiciem i przed skręceniem. Tak więc stoję w dziwnym rozkroku, a Kici sam stara się podnieść Afrykę z bagażami, żeby mnie uwolnić. A co robią kierowcy samochodów obok? Gapią się zamiast pomóc… Na szczęście adrenalina pomogła, Kici zamienia się w Supermena i podnosi pojazd prawie nad głowę ;) Odprowadzamy się na bok i chwilę siedzimy na krawężniku czekając aż emocje opadną. Znaczy ja siedzę, a Kici ogląda czy Królowa nie ucierpiała. Chyba nie, więc możemy wrócić do tankowania, a potem śmigać dalej.
W samym Poznaniu (szalone miasto jeśli chodzi skrzyżowania, światła itd.) na jednym z rond, okazuje się jeszcze jedna rzecz. Przy ostrym skręcaniu i kładzeniu motocykla nagle Kiciemu lekko wyrywa z rąk kierownicę, a ja widzę iskry spod nas. To jeden z kufrów przytarł rogiem o asfalt (od tej pory ma lekką dziurę w tym miejscu). Znaczy są za nisko zamontowane na stelażach. Znaczy na najbliższym postoju, poza obiadem czeka nas wypakowanie się, wywiercenie nowych otworów i przykręcenie walizek trochę wyżej. Oboje cieszymy się, że okazało się to już teraz i nie skończyło się kolejną glebą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum