Honda NX 650 Dominator

PODRÓŻE MAŁE I DUŻE - Wyprawa do Grecji dominatorem i simsonkiem - fotorelacja

Qwet - 2021-06-30, 07:30
: Temat postu: Wyprawa do Grecji dominatorem i simsonkiem - fotorelacja
Jak wielu z was się domyśla, nie bylibyśmy sobą gdybyśmy w tym roku też nie pojechali w siną dal :mrgreen:
Tym razem trochę dalej niż jawką w zeszłym roku, z racji lepszego sprzętu i uzyskania przez maszę prawka kategorii AM, możemy zapuścić się trochę dalej za granicę.
Mimo że wyjazd planujemy za granicę, to jednak i tak "wkoło komina", zaledwie południe europy - naszym celem jest Grecja, a przy okazji odwiedzić brata maszy w Bułgarii.
W Grecji był już chyba każdy, ale nie chcieliśmy też szaleć simsonem zbyt daleko, bo mimo przepaści technologicznej w porównaniu do jawki, to jednak wciąż motorower którego trwałość i awaryjność jest wielokrotnie gorsza niż naszego wyprawowego dominatora.


Jeśli chodzi o pojazdy to wiadomo przede wszystkim dominator, a masza tym razem będzie śmigać simsonkiem. Temat o przygotowaniach simsonka do wyprawy tutaj:
http://hondadominator.pl/...der=asc&start=0

Wczoraj przygotowałem na wyprawę ZCzZ, ZLN, ZN i MPS - to nomenklatura wojskowa w dziedzinie UiSW :mrgreen: już tłumaczę.

ZCzZ - Zapas Części Zamiennych (po lewej do simsonka, po prawej do dominatora)



ZLN - Zestaw logistyczno-naprawczy



ZN - Zestaw narzędzi



MPS - Materiały pędne i smarujące (fotę wrzucałem już wcześniej)



Po zapakowaniu do kufrów wygląda to w ten sposób:



Wszystko weszło, kufry zapełnione w 3/4 objętości, zostało jeszcze trochę miejsca na laptopa i trochę drobiazgów. Reszta będzie zapakowana do rollbaga który będę woził za plecami, wzdłuż motoru, częściowo na miejscu pasażenia i fabrycznym bagażniku. No i niektóre ciuchy też w sakwach simsona ;-)
Dodam jeszcze, że najwięcej miejsca w kufrach zajmują oleje, które wraz z upływem kilometrów będą znikać i robić miejsce na suweniry, lokalne przysmaki i alkohole :roll:

Wyjazd 2 lipca, w ten piątek. Tego dnia pracuję do 13:00, masza będzie czekać na mnie przy bramie zakładu więc równo o 13:00 ruszamy w kierunku bieszczad :-) Życzcie powodzenia żeby nic się nie zesrało już pierwszego dnia :mrgreen:
zuczek 38 - 2021-06-30, 08:08
:
Brawo Wy :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ostasz - 2021-07-01, 14:05
:
Qwet, wow! powodzenia tam życzę!
Qwet - 2021-07-02, 06:43
:
Dzięki, dzięki ;-) ;-) ;-)

Wczoraj wieczorem w końcu się spakowaliśmy, dominator w konfiguracji wyprawowej wygląda tak:



Dzisiaj rano ostatni raz przyjechałem do pracy, wychodzę o 13:00 i czas start - ruszamy w trasę ;) Pierwszy nocleg - Tarnów ;)
wojtekk - 2021-07-02, 18:12
:
Rewelacja.
Qwet - 2021-07-03, 21:35
:
Więc ruszyliśmy w trasę. W tej chwili jesteśmy już w Rumunii, mieście Oradea Droga ładna, nie było zbyt dużego ruchu mimo początku weekendu. Większość czasu pochmurno, ale tylko trochę popadało, po 50 kilometrów każdego dnia. Jadąc na południe robiło się stopniowo coraz cieplej, zaczynając od około 16 stopni w Polsce, do dobrze ponad 20 stopni w Rumunii.

Pierwszego dnia wyjechaliśmy o 13:00 a dojechaliśmy do Tarnowa o 23:30, z powodu pewnych komplikacji po drodze wynikających głównie z unikania autostrad i ekspresówek (serio, one działają na naszą nawigację jak magnes, koniecznie chce nas na nie prowadzić). Dystans 505km, średnia prędkość z dnia podróży 48km/h. Drugiego dnia śniadanie o 9:00, pakowanie, i wyjazd w dalszą trasę o 10:15 i dotarcie w miejsce docelowe o 21:00. Przejechaliśmy 480km, więc średnia prędkość z dnia to 45km/h.

Wydają się to dość małe wartości, ale w to wlicza się też tankowanie, postoje na jedzenie itp. Jak tylko jest okazja, masza rozpędza i utrzymuje 80km/h.

Podkładka żelowa na siedzenie simsona spisała się rewelacyjnie - po prawie 11 godzinach w siodle masza ani razu nie narzekała na ból dupy, a jedynie na ból w okolicy karku, który swoją drogą drugiego dnia był już znacznie mniejszy. Masza nawet nie narzeka na jakieś specjalne zmęczenie. Generalnie jest dużo lepiej niż sądziliśmy.

Co do kontroli na granicy, tylko węgry-rumunia była kontrola (w tym czekanie w kolejce), zresztą mówię o tym na filmikach.

Fotek niewiele bo nie mieliśmy zbyt dużo czasu, hostele mają ograniczone czasy logowania.

Filmy z Polski:
https://youtu.be/4aGLd82ZtyI
https://youtu.be/0vtQXHnKTCo
https://youtu.be/pKPDNbRcnUI
https://youtu.be/N8qctmFB8us
https://youtu.be/7iTqhzxp7Gs

Filmy ze Słowacji:
https://youtu.be/5rQrc0AphS8
https://youtu.be/5GrWcMpJM3M
https://youtu.be/8vS9K0GPRzg

Filmy z Węgier:
https://youtu.be/9LNI7uSNxjY

Filmy z Rumunii:
https://youtu.be/h3GylNjGPm0
https://youtu.be/pq5CcpCe_dw
https://youtu.be/aPxVWgJdZsk
Qwet - 2021-07-04, 21:15
:
Wyjechaliśmy z Oradea, docelowo do małego miasteczka Drobeta-Turnu Severin. Rumunia jest spoko, masza mówi że zawsze lubiła jeździć przez ten kraj. Jechaliśmy z Oradei na południe i najfajniejsze drogi i widoki zaczęły się na południe od Timisoary, w pobliżu granicy z Serbią, jest parę filmików. Po drodze obejrzeliśmy jeszcze pomnik Decebala. Pod koniec trasy zrobiło się nostalgicznie, bo okazało się, że jechaliśmy kawałek tą samą drogą co 2 lata temu podczas wyprawy do Azerbejdżanu ;)

Z Oradei wyjechaliśmy 11:15, dotarliśmy o 21:15, dystans 440km, średnia prędkość 44km/h.

W ogóle myśleliśmy, że to tylko w Polsce tak patrzą na simsona, a jak jechaliśmy przez Rumunię to też wiele osób patrzy TYLKO na simsona. Od święta ktoś spojrzy na mnie, ale rzadko.

Rumuńskie drogi to takie trochę jak w polsce 20 lat temu. W pewnym momencie na drodze nagle pojawiło się kilka nieregularnych podłużnych uskoków i masza omijając je energicznym manewrem "ominięcia przeszkody" w ostatni z nich jednak natrafiła. Simsonem rzuciło ostro w bok, kierownica zaczęła latać lewo-prawo od blokady do blokady, ale po chwili masza wyprowadziła simsona na prosto. Tak więc masza doznała pierwszego w życiu efektu SHIMMY :)

Jeszcze wspomnę o spalaniu. Najwyższe spalanie simsona 4,1l/100km wyszło podczas jazdy autostradami. Najniższe wyszło 3,6l/100km kiedy jechaliśmy dość krętymi i dziurawymi drogami na południowym zachodzie rumunii.
Z całej trasy średnie simsona 3,9l/100km, średnie dominatora 4,3l/100km.







Filmy:
https://youtu.be/Wn9XU_uzlkE
https://youtu.be/p2jYXwWV9EE
https://youtu.be/s5Axfad1cIw
https://youtu.be/qaJTPEh1tUk
https://youtu.be/690RN6dL5xc
https://youtu.be/BlrQV6Gd6F4
Qwet - 2021-07-05, 18:52
:
Tym razem mieliśmy już niewiele kilometrów do zrobienia, z Drobeta-Turnu Severin do Biełogradczik zaledwie 170km, więc zwlekliśmy się dopiero o 11:30. Po drodze wskoczyliśmy na szamę, ostatnią rumuńską przed przekroczeniem granicy - dwie zupy Ciorba de Burta (polecam) i jakąś tutejszą wersję pizzy, jak na pizzę jakiegoś szału nie robiła, ale jako lokalne smaki warto było poznać.

Dalsza droga, ładne proste, a że simson przejechał na tłoku już ponad 3000km, masza pozwoliła sobie sprawdzić Vmax. Ba, nawet jechała tak na pełnym gazie przez parę kilometrów 86-88km/h przy temperaturze 33°C i silnik się nie zatarł - Wossner dobry tłok ;)

W końcu przejazd przez granicy szyli szybki rzut okiem na paszporty, pytanie o cel podróży i hasło "szerokiej drogi" po polsku :) Dalej ładna droga przez tereny górzyste, zjazdy podjazdy agrafki i więcej agrafek. Na miejscu jak podjechaliśmy pod hostel wybiegł do nas gospodarz i mówi Eta simson! Kruto kruto! Pytał czy my serio aż z polski dojechaliśmy, że kiedyś miał takiego, przez dłuższą chwilę go oglądał i był zachwycony :)

Po rozpakowaniu w hostelu poszliśmy obejrzeć fortecę Belogradchik bo mieliśmy ją 400 metrów pod nosem, nastrzelaliśmy sporo zdjęć, wybrane wrzucam poniżej.

PS trochę się opaliłem.

PS 2 bardzo podobają nam się te 2,5-litrowe butle piwa kosztujące jakieś 10zł, każdego dnia kupujemy jedną na wieczór żeby się milej wrzucało relacje ;)

Zdjęcia:









Filmy:
https://youtu.be/8eNQQrsLGao
https://youtu.be/Oo3WrpByk0M
Qwet - 2021-07-07, 09:40
:
Więc wyjechaliśmy z Belogradczika i pojechaliśmy obejrzeć jaskinię Magura. Pierwszy raz wyjechaliśmy tak wcześnie, byliśmy na miejscu pierwsi już o 9:30, dopiero obsługa otwierała całą imprezę. Kiedy wyszliśmy z jaskini, na parkingu obok nas było już pełno innych moturków, masza sobie pooglądała :) Następnie już kierunek Sofia, do brata maszy, jakieś 200 kilometrów. Po drodze widzieliśmy piękne góry, a raz nawet przez jedne przejeżdżaliśmy, około 50-60 na północ od Sofii. Ja uwielbiam takie górskie przesmyki, obrośnięte po bokach chaszczami, kręte, ostre podjazdy i zjazdy. Choć nigdy tego nie robię, tym razem nie mogłem się powstrzymać i nagrałem długi i nudny film z jazdy po górach. Wrzucam na końcu do obejrzenia dla chętnych.

Jeszcze po drodze zatrzymaliśmy się do marketu zakupić i chapnąć jakieś lokalne rzeczy typu fasola w sosie pomidorowym albo jakiś rodzaj wypieku z mięsem i twarogiem, a jak jedliśmy to podszedł do nas jakiś motocyklista chyba z Belgii i zaczął oglądać i wypytywać o simsona, był strasznie zafascynowany. A kilka minut później podjechał pod market jakiś inny simson, trochę zaniedbany ale cóż - jest foto.

Kiedy zjeżdżaliśmy z góry, w pewnym momencie ukazał nam się widok na Sofię, nagrałem filmik, jak teraz go oglądam to w sumie niewiele widać, ale chyba i tak wrzucę.

Po południu jeździliśmy po Sofii i szukaliśmy miejsca gdzie mieszka brat maszy, bo oczywiście masza zapomniała zapytać o adres, ale w końcu jakimś przypadkiem trafiliśmy na okolicę, masza rozpoznała i nas dalej pokierowała. Brat przywitał nas wszystkim naraz, od razu piwo dla maszy, ayran dla mnie, łóżko do spania hasło do internetu itp, gościnność do przesady. Przekazaliśmy im rzeczy które wieźliśmy dla nich całą drogę (wino domowe, prezenty od mamy itd) a od żony brata dostaliśmy super rysunek tematyczny przedstawiający nasze wizerunki ;) Na zdjęciu niżej widać.

Wykąpaliśmy się przebraliśmy poszliśmy we czwórkę na miasto, bułgarska szama w restauracji, nazw w życiu nie pamiętam ale są foto. Brat pokazał nam też kilka ciekawszych miejsc w okolicy. Wszystko na foto.







Filmy z trasy:
https://youtu.be/6FkXLliVQtU
https://youtu.be/O18mC-ZCS_0

A tutaj dłuuugi i nudny film z przeprawy górskiej:
https://youtu.be/9KxURfJQKrU
cubiacus - 2021-07-07, 09:52
:
Jeśli wracacie nad morzem, przez Czarnogórę, daj znać, siedzę w Budvie :-)
Qwet - 2021-07-07, 21:33
:
Niestety ale nie jedziemy przez Czarnogórę, ale bardzo doceniamy ;-)

Od dłuższego czasu czułem wyrzuty sumienia że jedziemy już prawie 2000 kilometrów a jeszcze ani razu nie wykonaliśmy obsług okresowych. Dzisiaj w końcu udało mi się przekonać maszę żebyśmy się za to zabrali. Masza dostała rolkę ręczniczków jednorazowych i benzynkę ekstrakcyjną i zadanie - czyść do momentu aż będziesz usatysfakcjonowana. Ja pobrałem z zasobnika kilka narzędzi, smary itp. Przede wszystkim nasmarowałem łańcuchy Ketten spray 2.0 (biały), jakieś linki smarem, dokręciłem łożysko główki ramy bo pojawiły się spore luzy.

Kiedy brat maszy z żoną byli w pracy, my pokręciliśmy się po mieście, trafiliśmy między innymi do jakiegoś militarnego muzeum. Wystawa na wolnym powietrzu, artyleria przeciwpancerna, przeciwlotnicza, działa samobieżne, czołgi, wozy wsparcia i wiele innych. Większość znane mi z gier wojennych i symulatorów lotniczych, ale zobaczyć na żywo sprzęt to zupełnie inna bajka. Serio, samo stanie obok wojskowej modyfikacji KRAZ-a sprawia że rosną włosy na klacie. Zdjęcia poniżej.

Wieczorem brat z żoną pokończyli prace więc poszliśmy razem na jakąś szamę. Brat maszy wymyślił jakąś restaurację z drugiej strony miasta i zamówiliśmy między innymi wołowe ozory jedne z masłem drugie w sosie. Z początku myślałem, że to kolejny wymysł brata maszy (lubi dziwne rzeczy), ale okazało się że to NAJLEPSZE ŻARCIE jakie dotąd jedliśmy. Serio, tak dobrego połączenia smaków to w tym odcinku jeszcze nie było. Nie pamiętam adresu ale zapytamy brata maszy gdzie to było żeby jeszcze raz spróbować.

W drodze powrotnej, spacerkiem, bułgarski monopolowy, piwko i "kradecet na jablki" (mój ulubiony cydr) centralnie na środku ulicy machając radośnie do przejeżdżającej policji żłopaliśmy prosto z gwinta. Mam wrażenie że już wszędzie jest lepiej niż w polsce...




Qwet - 2021-07-08, 22:09
:
Dzisiaj znów sobie chodziliśmy po Sofii a wieczorem siedzieliśmy z bratem maszy.

Odwiedziliśmy między innymi zoo, kilka różnych sklepów, w tym koreański market, w którym zakupiliśmy koreańskie przekąski na wieczór.

Żona brata maszy przyszykowała dla nas lokalny specjał – musaka - jajecznica zapiekana z serem wołowiną ziemniakami itp, bardzo dobre :)

Pod wieczór skoczyliśmy do jakiegoś marketu chyba Jumbo się nazywał, żona brata maszy wpadła w haul zakupowy, a ja zdobyłem dwa kubki duże ponad 800ml i elastyczną taśmę magnetyczną, rzeczy zaskakująco ciężkie do zdobycia w polskich sklepach ;)


Qwet - 2021-07-09, 20:25
:
Przedsięwzięliśmy trasę z Sofii do Veliko Tarnovo - ponad 200 kilometrów. Ale po drodze zaplanowaliśmy obejrzeć parę rzeczy - jaskinię Prohodna, wodospad Kaya Bunar i zamek Carewec. I nawet wszystko zdążyliśmy zobaczyć. Ale mi najbardziej podoba się sama trasa - północ Bułgarii to cały czas lekko górzyste tereny, super krajobrazy.

Wieczorem standardowo, piwko i szama, tym razem w jakimś Bułgarskim bistro. Zamówiliśmy m.in. języki wołowe, ale tym razem nie były zbyt wybitne, a na pewno nie zrywały beretu jak te które jedliśmy z bratem maszy. To była jednak dobra restauracja, mam nadzieję że jeszcze będziemy mieli okazję tam jeść po powrocie z Grecji.







Filmy z trasy Sofia - Veliko Tarnovo:
https://youtu.be/v-XEYNcXDxA
https://youtu.be/2E6KXeIn2wM
https://youtu.be/cOuZ_wHPgPA
https://youtu.be/9Mb_yJoZf8Q
https://youtu.be/bHltsC7gVDs
Qwet - 2021-07-10, 20:30
:
Wyjechaliśmy z Veliko Ternovo do Nesebyr (czy tam Nesebar, twiordyj znak można czytać dwojako), a po drodze jeszcze grobowiec tracki. Chcieliśmy jeszcze obejrzeć Megalith, ale dojazd był dość offroad-owy i masza się zgarbiła, powiedziała że po takich chaszczach jej boski simson nie będzie jeździł i zarządziła odwrót.

Dni są totalnie słoneczne, zero najmniejszej chmurki, pocę się jadąc na krótkim i pogarszam poparzenia słoneczne, masza też nie ma lekko w pełnym moto-uzbrojeniu, ale przynajmniej simsonek radzi sobie doskonale. Do nesebyru dojechaliśmy już około 16stej, zalogowaliśmy się w hotelu w Słonecznym brzegu (miastko obok Neseberu) i poszliśmy w miasto. Zahaczaliśmy różne żarciownie i sklepy, ja strasznie lubię takie miejsca gdzie pokazujesz które rzeczy mają ci nałożyć, płacisz z góry i sam sobie zanosisz do stolika razem z dodatkami jakie lubisz. A masza z kolei lubi piekarnie z różnymi "smakowymi" chlebkami, najbardziej jej smakuje banica (mi też). Było ciepło tak że co chwilę zatrzymywaliśmy się kupić po dwa piwa/kradzielce. Bardzo podobał mi się ten wieczór.

Aha, zapomniałem dodać - Nesebar/Nesebyr jest super :)









Film z dojazdu do słonecznego brzegu niedaleko Nesebyru:
https://youtu.be/CD1JLawOuk4
Qwet - 2021-07-11, 20:28
:
Wybraliśmy się do Warny i pochodziliśmy trochę. Obejrzeliśmy między innymi klasztor i katakumby aładża (w skale), jakieś akwarium, rzymskie łaźnie, muzeum itp.

Po południu tradycyjnie żorcie, w tej samej miejscówce typu "szwedzki stół", wybraliśmy inne rzeczy niż wczoraj.

Wieczorem piwko, plażing, pierdzing, patrzing na zachód słońca.

Taki trochę nudny dzień, mało ciekawych rzeczy, typowy wypoczynek.






Qwet - 2021-07-12, 20:10
:
Byliśmy tym razem na południu, w Burgas i trochę poza. Obejrzelim głazowisko Beglik Tash, jezioro Atanasovsko i pare innych rzeczy. Po drodze skończyło się paliwo w simsonie, to musieliśmy gdzieś na poboczu przepompować z naszego kanistra 5l, a wracając do Burgas szybko zatankowaliśmy wszystkie zbiorniki do pełna. Po powrocie do słonecznego brzegu masza zarządziła plażing, więc kupiliśmy dużo kradielców, dwa 1,2-litrowe piwa w plastikowych butelkach, a następnie masza wsadziła pupe do wody i siedziała tam chyba 2 godziny. Generalnie spoko dzień, kolejny taki lajtowy, ale już jutro jedziemy do Płowdiw, prawie 400 kilometrów więc dobrze że jesteśmy zresetowani :)

BTW masza mówi że mam dać więcej na temat jej simsona. Generalnie nic się takiego nie dzieje, simson jeździ dokładnie tak samo jak po wyjechaniu z Bydgoszczy, moc ma, wolne obroty są, odpala elegancko. Jeszcze nie musiałem regulować ani czyścić gaźnika bo nie daje żadnych symptomów. Jeździmy na mieszance 1:30, mam specjalną miarkę do oleju i chwilę trwa gdy odmierzę odpowiednią ilość, zwykle na tym etapie obsługujący bułgar stoi z pompą w ręku nie wiedząc za bardzo co ma zrobić, a wtedy ja mu zabieram sikawkę i zalewam wszystko sam. My nie niemcy którzy lubio być wyręczane w "brudnej" robocie. Podczas jazdy na takiej mieszance simsonek robi "zdrową kupkę" koloru niebieskiego i zapachu jedynego słusznego. Dzięki temu że nie zastosowałem jeszcze większej zębatki zdawczej, masza robi lekkie podjazdy na 5 biegu, zwalniając niekiedy do 65km/h i pozostając przy tym w rezo. Przy bardziej stromych podjazdach zdarza się że zwolni poniżej 62km/h (wypadnie z rezo), wtedy masza redukuje do 4 i jedzie dalej. Rzadko się zdarza żeby redukowała na trasie do 3 biegu, a jak już się zdarzy to idzie bystro i zostawia sporą chmurę, a ja wtedy się modlę żeby przy wysokich obrotach słabym chłodzeniu i sporej temperaturze otoczenia się nie zatarł, ale nic takiego się nie dzieje. O wiele mniej się martwię kiedy masza robi Vmax, bo pęd powietrza jest duży i dobrze wychładza cylinder. Ale masza stwierdziła że woli jechać na pół gazu 75-80km/h bo wtedy czuje że dba o silnik, a do tego ostatnio jej powiedziałem że na pełnym gazie silnik dwusuwowy więcej pali. Ale to w sumie dobrze że nie idzie vmaxem, bo nieraz nam się zdarzało że jakiś bułgar zajeżdżał drogę z bocznej itp. Spalanie tak jak mówiłem wcześniej, wychodzi około 3,9l/100km. Na pełnym baku simson robi spokojnie ponad 200km i zajeżdżamy na stację na nie całkiem pustym baku. Natomiast ostatnio jak znad morza czarnego wiał silny wiatr i masza na pełnym gazie wyciągała ledwo 70km/h, spalanie wyszło rekordowo 4,5l/100km.







Jakiś filmik:
https://youtu.be/z1SaxxmK3cc
Qwet - 2021-07-13, 20:43
:
Wyjechaliśmy z Burgas z pierwszym celem - Kamenna Svatba, czyli kolejne głazowisko. Dzisiaj było wyjątkowo gorąco nawet jak na Bułgarię chyba z 35 stopni, oczywiście zero chmurki i słońce prawie z zenitu, ogień w szopie.

Po drodze zdarzyły się dwa incydenty paliwowe. Najpierw jechaliśmy autostradą, nie było żadnej stacji przez prawie 100 kilometrów i zwyczajnie skończyło się paliwo, znowu musiałem przepompować z kanistra (przypominam że w pełnym słońcu i 35*C). Drugi raz to po tankowaniu chyba nie do końca dobrze paliwo się wymieszało bo po otwarciu kranika na rezerwę masza przejechała jakiś kilometr i motor zaczął się jej dławić i zgasł, myślę sobie cholera jasna to było zbyt piękne że nic się nie psuło, musiało się zesrać. Ale masza mówi zobacz i pokazuje filtr paliwa - cały zaolejony! Z baku ściekła klucha oleju i pozatykała cały gaźnik, co za ulga. Ustawiłem kranik na nowmal i popchałem motorek na 1 biegu dodając gazu, dławił się totalnie ale co jakiś czas pykał z wydechu, potem zaczął nawet jakoś jechać na bardzo małym gazie, a w miarę upływu kolejnych sekund takiego "przepłukiwania" coraz lepiej reagował na gaz, aż w końcu wszedł w rezo i przeciągnąłem go do końca na 4 biegach. Nie muszę chyba mówić jaką kupę zrobił wtedy simson :D masza zrobiła foto, wrzucam niżej.

Oprócz Kamenna Svatba, obejrzeliśmy jeszcze Perperikon czyli ruiny trackie. Było pod górę więc spociliśmy się jak dwa szczury, ale ruiny ciekawe, lubimy takie. Poza tym super widoki z góry.

Naszym ostatecznym celem dzisiaj było Plowdiw, a konkretnie hotel gdzieś w dzielnicy przemysłowej. Serio przemysłowej, totalnie pusta i wiele opuszczonych budynków. Przeszliśmy 3 kilometry zanim znaleźliśmy jakikolwiek sklep, obkupiliśmy się resztek z dnia, jakieś mięska do odgrzania itp, ale niestety ma zdjęć bo byliśmy głodni i masza zjadła zanim sfociła.

Filmy z trasy:
https://youtu.be/SMxMimwO1S4
https://youtu.be/onzXSGKZRMU
https://youtu.be/9f7d60CWzI0

Zdjęcia:






Qwet - 2021-07-14, 19:17
:
Tego dnia motorki miały wolne. Poszliśmy do centrum Plowdiw z buta, zrobiliśmy w sumie jakieś 15 kilometrów. Oglądaliśmy stare miasto, meczety, cerkwy, pagody, antyczne teatr, stadion, forum itp. Poza tym siadaliśmy co lepszą ławeczkę w cieniu przy placu fontannach itp. i ciągle żłopaliśmy zimne piwo/kradielce, bo dzisiaj znowu było 35 stopni i pełne słońce. Jak wchodziliśmy do klimatyzowanego na 22 stopnie monopolu to jak do lodówki, a po wyjściu z monopola buchało na nas uderzenie gorąca - efekt prawie taki jak w kiedyś gdy byliśmy w tajlandii.

BTW, ktoś zaparkował pod blokiem wojskowy myśliwiec MiG-21 :roll: Jest foto.

Wracając do hotelu spojrzałem na motorki i nagle zorientowałem się że od prawie 3500km do dominatora nie dolewałem oleju! Sprawdziłem poziom a tam na szczęście jeszcze na kresce minimum. To w sumie ten silnik nie tak dużo pali jak jadę ciągle na niskich obrotach za simsonem. Dolałem całą bańkę 1 litr oleju, przez co zwolniłem trochę cennego miejsca w kufrach.

Fotki








Qwet - 2021-07-15, 19:27
:
Dziś strzeliliśmy trasę z Plowdiw do Zlatograd, taka miejscówka w górach na południu przy samej granicy z Grecją. Po drodze pooglądaliśmy jeszcze Twierdzę Asenowgrad i Monastyr Zaśnięcia Matki Bożej chyba. W ogóle bardzo lubię jeździć po górach, dziś przejechaliśmy ponad 200 kilometrów po samych krętych drogach górskich, znowu nagrałem filmiki.

W zlatogradzie zwaliliśmy wszystkie rzeczy w hostelu i poszliśmy w miasto. A raczej wiochę bo jest malutka ma ze 2 kilometry, ale restaucję udało się jakąś znaleźć i coś chapnąć wieczorem. Poza tym standard - piwko na wieczór i szykowanie do spania. Kombinujemy teraz z uzyskaniem PLF i kodu QR bo przed wjechaniem do Grecji trzeba się zarejestrować na ich stronie i wypełnić sporo formalności.

Jutro spróbujemy wkroczyć do Grecji a jak wszystko pójdzie gładko to może dojechać do The Saloników, ponad 300km drogi.

Filmy z jazdy przez góry na południu Bułgarii:
https://youtu.be/BdERL8jZkPs
https://youtu.be/okiAso9BoFg
https://youtu.be/qvi5gS1xEqI
https://youtu.be/J9nyXhUIwvY

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-16, 22:54
:
Dzisiaj jechaliśmy ze Zlatogradu do The Saloników, razem ponad 350km. Przekroczyliśmy granicę przejściem Mazaka-Nymphaea, niedaleko Komotini. Przy okienku daliśmy paszporty, prawko, dowody rej, zaświadczenia covid i kod QR do PLF. Koleś rzucił okiem, nic nie skanował mało co otwierał i rzucił "ok go". Jakbyś dał jakikolwiek kod QR nie wiem portfela krypto i druknięty świstek z napisem covid to wtedy też by cie wpuścili.

Potem z okolic Komotini szosą (nie autostradą) wzdłuż wybrzeża do The Saloników. Temperatury przebijają kolejne rekordy i dzisiaj było 36 stopni i full słońce, tak że nawet masza w końcu zdjęła zbroję i jechała na krótkim tak jak ja. Widoki nieraz zrywały beret, góry nad morzem, wysokopienne miasteczka na zboczach - to pierwsza rzecz która nas uderzyła po wjechaniu do Grecji. Druga rzecz, już na stacjach beznynowych, a potem w sklepach, restauracjach, to że w Grecji jest drogo. Litr paliwa 1,7€ (7,80zł), piwo 1,5€ (6,90zł), sok 100% 2€ (9,20zł), chleb 1,3€ (6zł) a w przeciętnej kebabowni za dwa kebsy daliśmy 10€ (46zł). Zdecydowaliśmy się na czas pobytu w Grecji podnieść dzienny budżet na 350zł (75€) bo inaczej byśmy zaciskali pasa.

The Saloniki fajne, jutro pochodzimy po mieście trochę więcej niż dzisiejsze resztki dnia.

Filmy z trasy:
https://youtu.be/mXx4RVXSAx0
https://youtu.be/Qrupv-lxkuI
https://youtu.be/oTTI1iKWm7M
https://youtu.be/8JUm6nj0vzg
https://youtu.be/cQ8sDRXdM_Q
https://youtu.be/NqRkGLzjcmk
https://youtu.be/YXYHo1IyPGM
https://youtu.be/b_lUMdXz1Ms

Zdjęcia:




Qwet - 2021-07-17, 19:36
:
Obejszliśmy The Saloniki po najciekawszych miejscach. To jedno z tych miasteczek "wysokopiennych" co narastają częściowo na pagórki. Uliczki strome takie że niekiedy pod górę nawet buty gubią trakcję, ale skuterki jakieś stały po bokach więc widać dla chcącego da się podjechać. Slumsy przeplatające się z drogimi restauracjami pod ruinami budowli i fortyfikacji starożytno greckich, rzymskich, bizantyjskich czy jakiś takich. Z jednej strony unia pełną gębą i zestawy obiadowe po 20€, a z drugiej co chwilę jakaś meta meneli wśród pustostanów obrośniętych chaszczami. W śródmieściu takie kilkupiętrowe zabudowania wzdłuż ulic, obrośnięte klimatyzatorami, bojlerami i innymi instalacjami, często rozciągającymi się nad ulicą z jendej strony na drugą. Trochę nam to przypominało styl miasta Bangkok.

Masza powiedziała "fajny dzień taki spacerkowy musze zainstalować sobie krokomierz bo jestem strasznie ciekawa ile przeszliśmy". A przeszliśmy tak z grubsza szacując ze 12 kilometrów.

Przed powrotem do hostelu poszliśmy na targ i kupiliśmy trochę owocków - jedne z niewielu rzeczy tańszych niż w Polsce, na przykład czereśnie, nektarynki 2€ (9,20zł) za kg, bardzo dobre, bardzo słodkie.

W drodze powrotnej natknęliśmy się na Hondę NX 650 Dominator taką jak nasza :) Jest foto.

Wieczorem wykonaliśmy obsługi techniczne motorków - łożysko główki ramy, dokręcenie kopki, nakrętki wydechu, smarowanie łańcuchów. Pomagał nam jakiś kot :)

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-19, 00:46
:
Wyjechaliśmy z The Saloników w kolejnym celu - Lefokastro. Jechaliśmy bocznymi drogami omijając autostradę. Głównie wzdłuż wybrzeża, ale też przez obszary rolne, przez przez góry, gdzie zrobiło się pochmurno i mgliście jak w jakimś silent hill. Pod koniec wzdłuż linii morza jedyną uliczką, jakieś 2 kilometry od hostelu Menelaos nagle na ścieżce między ogródkami zaczęło się robić ciasno, korek. Z początku nie wiedzieliśmy o co chodzi, ale po przejechaniu zakrętu zrozumieliśmy bo zaczął się mega stromy podjazd. Już wiedziałem że nie damy rady. Cofnąłem się parę metrów i zjechałem w bok zeby nie blokować drogi terenówkom 4x4. Jak się okazało, na boku stali też inni motocykliści którzy już pospadali z góry przy próbie podjechania, szacowali straty, połamane kierunki skrzywione kierownice itp. Poszedłem sobie pieszo trochę pod tą górę, ale ledwo wchodziłem bo buty mi się ześlizgiwały po kamieniach. Porównując nawierzchnię do pionowych słupków, kąt wzniesienia to jakoś 30-40 stopni, a więc stromość to dobre 70%. Szybko poszukałem objazdu na nawigacji i znalazłem jeden - ponad 20 kilometrów. Droga również naszpikowana stromiznami, ale nie przekraczającymi już 40% więc bez problemu dawaliśmy radę. Przez takie ekscesy i omijanie autostrady wyszło dzisiaj 280km. Ale masza mówi że było warto, tym razem nie tylko widoków, ale też przygód ;)

W Lefokastro, mieścinie przyplażowej o rozpiętości 500 metrów, zalogowaliśmy się w hostelu i poszliśmy coś zjeść. Masza wymyśliła ośmiornicę, bo zobaczyła jedną rozwieszoną na trzepaku nad morzem. Wejszliśmy do restauracji i zamówiliśmy octopus i chicken souvlaki. Myślałem że owoce morza to takie ciekawostki dla znudzonych zwykłym żarciem, ale zo było zaskakująco dobre. Tak więc zjedliśmy dzisiaj naprawdę dobre jedzonko, na tyle dobre, że nawet aż tak bardzo nie boli że zapłaciliśmy 20,60€ (93zł). Po żarełku masza znowu poszła wsadzić pupę do morza (ja w sumie troche też), ale siedziała już krótko, może z pół godziny, bo słońce zaszło, a w wodzie grasowały jadowite jeżowce i meduzy. Ale trzeba przyznać miejscówka mega klimatyczna, wspaniałe plaże, mało turystów. Lubimy takie najbardziej.

Filmy z trasy:
https://youtu.be/xBXwafgIjxc
https://youtu.be/8StTXM-6sxI
https://youtu.be/jqdmr8_7z9I
https://youtu.be/TbVQX0kfFms
https://youtu.be/HQ_-l0pds84

Zdjęcia:










Qwet - 2021-07-19, 18:59
:
Ruszyliśmy z Lefokastro do Anten. Według nawigacji 360km. Ze względu na duży dystans i dość ograniczony czas, zdecydowaliśmy się nie kombinować i jechać jak pokazuje nawigacja. Niedługo po wyruszeniu wprowadziła nas na autostradę i pozostaliśmy na niej przez kolejne 250km. Przez ten dystans przejeżdżaliśmy wiele bramek pobierających opłaty, a później policzyliśmy że wydaliśmy razem 22€ (101zł) na cały odcinek 250km autostrady.

Po dojechaniu na miejsce poszliśmy do pobliskiej pralni zrobić pranie, a później na małe zakupy.

BTW właściciel kolejnego hostelu był zachwycony simsonem :)

Jeden filmik i mało zdjęć, tylko z miasta, bo masza nie chciała się zatrzymywać na poboczu autostrady.

Jakiś filmik z trasy:
https://youtu.be/VPw1nfaZtuE


Zdjęcia:


Qwet - 2021-07-20, 18:10
:
Cały dzisiejszy dzień poświęciliśmy na oglądanie miasta Atheny. Tutaj nowoczesna infrastruktura przeplata się z antyczną, gdzieniegdzie leżą dziko kolumny, resztki świątyni z przyrośniętymi blokami, kolejka przejeżdżająca wśród resztek starożytnych wykopalisk. Widać że wiele ruin jest odkrywanych jakby pod miastem, gdzie już są zabudowania i czuć ten dylemat czy zburzyć blok mieszkalny żeby odkryć więcej ruin czy tak zostawić pogrzebane pod ziemią i nie przesiedlać dzisiejszej ludności.

Ponieważ ostatnio dość nadszarpnęliśmy budżet, wczoraj poszło ponad 100€ (ponad 460zł), masza uruchomiła dziś "tryb studenta" dzięki czemu wydaliśmy mniej niż połowę dziennego budżetu - hostel 20,20€, restauracja 6,50€, żarcie z marketu 5,32€, piwo 4,80€, razem 36,82€ (169zł), przy czym obejrzeliśmy wszystko co chcieliśmy, a w restauracji najedliśmy się wnet do syta (kuchnia indyjska) i jeszcze na wieczór mamy piwko. Także da się tanio, nawet w grecji.

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-21, 20:00
:
Ostatni dzień w Atenach przełaziliśmy już bez pośpiechu, bez konkretnych celów. Obeszliśmy jakieś losowe zabytki na które natrafialiśmy wokół centrum miasta, a po południu poszliśmy jeszcze na górę Filopappou, z której widać Akropol.

Znowu idealnie czyste niebo, żadnej chmurki, potężna lampa z nieba i temperatura 36 stopni, także cały czas byliśmy mokrzy. A jak szliśmy pod górę to masza się tak przegrzewała i potrzebowała postojów i duuużo wody, a trzeba wiedzieć że jest właśnie ciepłolubna i nie znosi jak jest chłodno.

Dziś również tryb studenta, wydaliśmy na hotel 20,2€, lody i ciastko 2€, papryczki i oliwki z targu 2,5€, restauracja indyjska 7,5€, piwo itp 7€, razem tylko 39,2€ (180zł). To dobrze, bo jutro ruszamy dalej w trasę, więc potrzebna nadwyżka budżetu na paliwo i ew opłaty.

Wróciliśmy wcześnie do hostelu, masza szuka opcji taniego noclegu na trasie wzdłuż wybrzeża na zachód, ale ciężko coś znaleźć za 30€ (138zł) wszystko jest dużo droższe. Na razie szukamy, ale nie wykluczamy też uruchomienia namiotu.

BTW dzisiaj rano dominator robił kawę dla maszy :-) jest foto.

Zdjęcia z dziś:




Qwet - 2021-07-22, 19:41
:
Wstaliśmy jakoś o 8:30, masza zaczęła powoli wszystko pakować a mnie wysłała do moturów po kawę. Schodzę, odpalam dominatora, podpinam grzałkę, mimowolnie zerknąłem na simsona, patrzę, a tam sakwy porozpinane w trzy dupy otwarte i puste. Wygląda na to, że w nocy parszywy złodziej nas okradł. W sakwach były stare śpiwory, jakieś butelki po soku częściowo napełnione olejem motul 710, pusta szklana butelka po soku marchwiowym do odmierzania oleju, rolka papieru toaletowego i worek zużytych chusteczek, o wartości poniżej 100zł. Zabrał wszystko, nawet tą resztkę srajtaśmy wziął obesraniec jeden, i worek z brudnymi kawałkami papieru. Nie wiem na jaką cholerę mu to potrzebne, te stare śpiwory jakby wystawił na bazarze to nie wiem czy by dostał 5€, jeśli w ogóle sprzeda w kraju gdzie jak nie ma klimy to śpisz w samych gaciach spocony. Tym bardziej zielonkawej cieczy w obdartych z etykiet butelkach PET niewiadomego pochodzenia nikt nie kupi, nie wspominając o pustej szklanej butelce i zużytych husteczkach higienicznych. Szmaciarz chyba ukradł dla samej satysfakcji że coś ukradł. Ja totalnie nie rozumiem jak można być złodziejem, ehh :/ Teraz już na pewno nie starczy nam oleju do końca wycieczki, będziemy musieli dokupić ze dwie bańki.

Jeszcze słówko od maszy po pobycie w Atenach. Bo Ateny się fajnie zwiedza, jest tylu turystów że szok, ale w niektórych miejscach wystarczy odejść 10 metrów od turystycznych ścieżek i zaczyna się "trzeci świat". Po raz pierwszy wczoraj widzieliśmy hardkorowego ćpuna po złotym strzale chyba, bo stracił kontakt z bazą i stał na ulicy w miejscu i tylko bujał się na boki. To chyba była babka blisko 40stki, ale tak zaniedbana że w sumie nawet nie mamy pewności.

Wyjechaliśmy z Aten do miasteczka Delfy, oczywiście po lokalnych drogach bo po ostatnim razie mamy alergię na płatne autostrady. Droga cały czas jest górzysta, naoglądamy się widoków i najeździmy po serpentynkach jak nigdy. Nawet było przyjemnie bo większość czasu jechaliśmy na dużej wysokości około kilometra, więc temperatura spadała momentami do blisko 25 stopni i mimo pełnego słońca było spoko.

W samych Delfach logowanie w hostelu i spacer z maszą do pobliskich wykopalisk starożytnogreckich zabudowań - świątynie, stadion itp. Oraz muzeum. Masza zachwycona, a to najważniejsze :) Wieczorem pochodziliśmy jeszcze trochę po mieście przed powrotem do hostelu.

Filmy z trasy:
https://youtu.be/zenOe-3BkDc
https://youtu.be/AZBZXOWare4

Zdjęcia:








Alibaba - 2021-07-22, 23:11
:
Wspaniała wyprawa i wielki szacun za wytrwałość :mrgreen: Mam nadzieję że teraz spotkają was już tylko dobre rzeczy.
Qwet - 2021-07-23, 18:28
:
Dzięki, dzięki ;)

Dziś rano około 12stej wyjechaliśmy z Delfów do miasteczka Missolungi, trochę ponad 150km, jak zawsze ładna droga, przez góry, tradycyjnie są filmiki.

Miejscowość Missolungi trochę taka senna jak to masza stwierdziła. Jak dojechaliśmy około 15stej było zupełnie pusto, chyba mieli tą swoją fiestę, cokolwiek zaczęło się dziać dopiero po 17stej. Wiele sklepów i jadłodajni było zamkniętych, a chcieliśmy coś zjeść, to szukaliśmy godzinę jakiegoś gyrosa/kebapa, bo znaczna większość to były tylko kawiarnie i cukiernie. Byliśmy też trochę na plaży, nad jeziorkiem i trochę nad morzem. Na plaży masza wykryła kraba i nagrała filmik :)

BTW tutaj przy drodze na drzewach rosną mandarynki, serio!

Filmy z trasy:
https://youtu.be/UXeGTA7G3OY
https://youtu.be/AiexrlP4bzU

Filmik z telefonu maszy:
https://youtu.be/XqNzxli9Ndo

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-24, 20:00
:
Wyjechaliśmy z małego Missolungi do jeszcze mniejszego Menidi. Po drodze staneliśmy sobie na plaży nad jeziorem Limni Trichonida. Po około 180km dojechaliśmy do miasteczka Menidi.

Po południu po zalogowaniu do hotelu poszliśmy na plażę trochę wejść do wody. Słońce trochę zaszło za chmury i zrobiło się przyjemnie także zabraliśmy się za obsługi moturków czyli smarowanie i kontrola naciągu łańcuchów, regulacja łożyska głównki ramy i sprzęgła w simsonie, a przy okazji mocowanie fajki do świecy bo poluzowała się na świecy i się unosiła w czasie jazdy od drgań silnika.

Po robocie poszliśmy na żarcie. Masza zdecydowała że drogo drogo ale czasem trzeba pojechać z grubej rury i zarządziła restaurację, smażoną rybę i spaghetti z krewetkami, razem 25,10€ (115zł).

Mamy też bardzo drogi hostel bo 39€ (179zł) ale za to full wypas, przy samej plaży i mega widok ;)

Uwaga jeszcze masza chce dodać kilka słów od siebie:
Morze to jest fajne, ale najfajniejsze jest niebieskie ;) A jak się jest nad morzem to trzeba jeść to co w nim mieszka ;)

BTW tutaj przy drodze na drzewach rosną cytryny, serio!

Filmy z trasy:
https://youtu.be/dg_ZzjJ_XCc
https://youtu.be/3Y2dHBHBIOw
https://youtu.be/VoH6XpLiBIw

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-25, 17:41
:
Wyjechaliśmy z Menidi do Ioannina, zahaczając jeszcze o plażę Sarakiniko.

Po drodze przewspaniałe góry, ale tu są takie ciągle więc się przyzwyczajamy i już nie och-ach-ujemy tak jak na początku.

Ale plaża sarakiniko zrobiła wrażenie, tak bardzo niebieskiej wody jeszcze nie widzieliśmy w tym odcinku, a tym bardziej w polsce.

W drodze z Sarakiniko do Ioannina wydarzyła się rzecz nadzwyczajna. Otóż masza w jedym z agrafkowych zakrętów zeszła na kolano tak głęboko, że przytarła podnóżkiem i wydechem i straciła przyczepność, ale upadając na ziemię odepchnęła się kolanem, podniosła motor, redukcja i rezooo pod górę dalej jakby nigdy nic. Normalnie jak Marc Marquez TUTAJ: https://www.youtube.com/watch?v=CuQVKWizmJw

Po drodze natknęliśmy się na jeden z tych ostrych podjazdów. Nie jechaliśmy tamtędy, ale i tak jako ciekawostka zrobiłem krótki filmik.

Filmik z podjazdu rzędu 45%:
https://youtu.be/bxKvLXGp08A

Zdjęcia:






Qwet - 2021-07-26, 17:22
:
Obeszliśmy sobie dzisiaj Ioannina, wiele zabytków, jedną jaskinię i jakieś ruiny na szczycie po drugiej stronie jeziora. Chyba nie będę się za bardzo rozpisywał, bo i tak mało kto to czyta, a musimy dzisiaj iść spać bardzo wcześnie bo jutro grubsza misja - Meteoryty itd ;)

Jakiś filmik z kamerki:
https://youtu.be/sKpGiTWbnJY

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-27, 20:02
:
Masza powiedziała że dzisiaj jedziemy obejrzeć meteory. Spodziewałem się kraterów uderzeniowych i może resztek meteorytów, ale okazało się, że to monastyry. Obeszliśmy w sumie trzy, choć w meteoroidach jest ich więcej, trochę nas czas gonił bo masza zabukowała nocleg w oddalonym o jakieś 200km nadmorskim miasteczku Katerini.

Od dwóch dni mamy rekordowe temperatury 37 stopni, nawet masza dzisiaj była tak przegrzana że stawała co jakiś czas w cieniu i wypijała litr wody albo soku. Ogień w szopie.

Wieczorem krótki plażing, zakupy w Lidlu, a na koniec ponieważ niestety jesteśmy już przedostatni dzień w Grecji, masza zarządziła ucztę z owoców morza w jednej z restauracji. Wydaliśmy ponad 20€ ale wszystko dobre, warto było ;)

W ogóle przez cały dzień mieliśmy trzy spotkania bardzo zainteresowanych maszy simsonem. Pierwszy "standardowy" czyli znam, miałem, fajny sprzęt. Drugi podszedł do nas podjarany i mówi że chce zobaczyć z bliska bo nigdy czegoś takiego nie widział, że ten motorek nazywa się dokładnie tak jak on ma na imię :D Jest sobie Grek o imieniu Simson :D Śmiał się tak głośno że jeszcze go słyszeliśmy jak odszedł 100 metrów do kumpli opowiedzieć. Trzeci to polak w tym samym hotelu co my, zapytał maszę czy dojechała tym z samej polski, zrobił duże oczy i powiedział "gratuluję i podziwiam" :)

Filmy z trasy:
https://youtu.be/MbPMmkyzc_8
https://youtu.be/nV9tqUy_vRM
https://youtu.be/KCt_dxyzOCs

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-28, 19:14
:
Wyjechaliśmy z Katerini w kierunku granicy z Bułgarią, kombinując trochę z unikaniem autostrady. Wykombinowaliśmy tak, żeby wykorzystać cale paliwo z baków i zapasowego kanistra i wkroczyliśmy do bułgarii "na oparach" żeby zatankować tanio już w bułgarii. Przekroczenie granicy jak zawsze bez żadnych problemów, omineliśmy wszystkie kolejki samochodów, a kontrola paszportów trwała 10 sekund. W bułgarii prawie od razu wjechaliśmy w górskie przesmyki, kierując się w stronę malowniczej wioski Kovachevitsa, dalego w górskich zadupiach. Lechaliśmy 80km chyba ze 3 godziny, w międzyczasie zaczęło padać (jest filmik), ale w końcu dojechaliśmy. Super malownicza miejscowość, zresztą po drodze gdzieniegdzie też były podobne skupiska domków. Hostel (guest house) też super klimatyczny. Poszlim na szamę do jedynej restauracji w wiosce i zdziwiliśmy się że ceny są dość niskie jak na tak niedostępne miejsce, to chyba nadal szok po drogiej grecji ;) A w sklepie za niewiele ponad 20zł nakupiliśmy 3,5 litra piwa, przekąski itp. Także podoba nam się w Bułgarii bardzo ;)

Jutro ruszamy dalej, ale to na razie tylko masza wie dokąd :) Wiem tylko że jak zawsze chce zobaczyć sporo ciekawych rzeczy :)

Filmy z trasy:
https://youtu.be/BdgSkL5bZzg
https://youtu.be/Phrh5Zy1FR4
https://youtu.be/hZ7p6hVmUv8
https://youtu.be/IRYFgKOrpW8

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-30, 07:44
:
Wyjechaliśmy z Kovachevitsa na północ, w kierunku Rila żeby zobaczyć rylski monastyr. 150 kilometrów bez problemu, droga przez góry potem szosa a końcówka dojazdu też przez góry. Trochę się martwiłem czy to będzie droga gruntowa bo na nawigacji jest zaznaczona taką cieniutką szarą linią, ale był asfalt do samego końca, chyba pod turystów. Maszy strasznie się podobał monastyr, a jak stawialiśmy moto to zainteresował się simsonem i wypytywał o ten zawór membranowy, dużą tarczę z przodu itp. Dopiero po pogaduchach zorientowałem się, że przecież policjant nie powinien wiedzieć o takich rzeczy, w końcu to motorower :D ale na szczęście był tylko zachwycony i nie wnikał w aspekty prawne.

Z monastyru pojechaliśmy do "7 jeziorek" jakieś 50km na północ, w górach. Dojechaliśmy motorkami najbliżej jak tylko była droga, a na samą górę wjechaliśmy już kolejką linową, ponad 2100 m.n.p.m. Krajobraz jak w jakiejś grze RPG, pola, krzaki, wzgórza, wąskie górskie rzeczki itp. Te rzeczki tworzyły miejscami poszerzenia, pogłębienia, a nawet całe jeziora przez które cały czas płynie woda - 7 jeziorek. Maszy starczyło energii i wody w plecaku na dojście kilku kilometrów do pierwszego jeziorka, kolejne były dużo dalej, więc zadeklarowała że kiedyś przyjedziemy tu na 2 dni żeby obejść wszystkie.

Potem już kierunek Sofia. Dojechaliśmy po 20stej, całkowity dystans pokonany dzisiaj to 320km. Brat jak zwykle nas przyjął wszystkim co miał, piliśmy sobie piwka i opowiadaliśmy jak tam w grecji. Byłem mocno pod wpływem także nawet nie wrzuciłem relacji, piszę dopiero teraz, rano :)

Filmy z telefonu maszy:
https://youtu.be/KAHDMtBC350
https://youtu.be/qZEalA5MCAk

Zdjęcia:








Qwet - 2021-07-30, 19:37
:
Dziś kręciliśmy się po Sofii. Zaliczyliśmy przede wszystkim muzeum historii naturalnej, zeszło parę godzin i nawet nie tak bardzo nudne jak na muzeum :P Restauracja z zupami (bardzo dobre), jakieś bazary (żynski pazar) obkupiliśmy się różnych owocków które u nas są drogie (np. jeżyny) a w bułgarii bardzo tanie. Wieczorem brat maszy skończył pracę to połaziliśmy też razem z nim. Oczywiście piwo za piwem, kradec za kradecem całą drogę :) W końcu można, bo w grecji są za to wysokie grzywne. Myślę że kolejne dwa dni też będą takie sielankowe.

No i oczywiście ponownie weszliśmy do koreańskiego sklepu i tym razem nalegałem żeby kupić kimczi :) także mamy i będziemy dzisiaj próbować :)

Zdjęcia:




Qwet - 2021-08-02, 21:02
:
Spędziliśmy dwa dni w sofii głównie na obijaniu się. W końcu, bo cały czas byliśmy w pędzie, średnio 150km dziennie. Chodziliśmy głównie z maszy bratem i jego żoną w różne miejsca, jedliśmy wiele pysznych rzeczy. Koło południa bywaliśmy na bazarach masza wpadała w taki szał zakupowy że zużywała wnet cały dzienny budżet i szarpała mnie za rękaw żebym już dziś dał jej jutrzejszy :) Mamy sporo różnych egzotycznych rzeczy i po powrocie bedziemy obdarowywać wszystkie matki siostry znajomych itp. A wieczorami ze znajomymi brata maszy pogaduchy całe wieczory przy dużych ilościach piwa i cydru.

Dopiero dzisiaj zabraliśmy się znów za "robotę" i strzeliliśmy traskę 450km z Sofii do Caransebeș. Generalnie wszystkie siły skupialiśmy żeby trzymać dobre tempo, ale i tak wymusiłem jeden postój na moją ulubioną zupkę Ciorba de Burta :)

Zdjęcia tylko żarcia bo masza nic innego nie fotografowała:


dario9z - 2021-08-03, 11:15
:
Qwet, gdzie Wy, bo fajnie się czytało relację?
Jak nie jeżdżę, to przynajmniej pooglądam innych wojaże. :-)
Qwet - 2021-08-04, 20:53
:
dario9z już, już piszę ;-)

Wczoraj wstaliśmy rano i zrobiliśmy trasę 400km z Caransebes do Budapesztu. Droga większość ładna szosa i równiny więc utrzymywaliśmy wysoką średnią prędkość, a na granicy jak zwykle poszło łatwo i straciliśmy max 10 minut.
Tuż za granicą spotkaliśmy trzech motocyklistów którym popsuł się Vstrom. Oczywiście staneliśmy do nich, podpytałem co się popsuło - chodziło o elektrykę, więc wyjąłem rzeczy z sakwy żeby dokopać się do miernika. Po chwili okazało się że spalił się bezpiecznik 25A więc kopałem w kufrze dalej w poszukiwaniach. Po wydobyciu woreczka okazało się że mam wszystkie bezpieczniki za wyjątkiem 25A, ale powiedzieli nam że już go sobie kupią na stacji benzynowej i podziękowali nam serdecznie :)
Ale 50km dalej spotkała nas już nieprzygoda, a dokładnie seria niefortunnych zdarzeń. Najpierw maszy zachciało się jeść więc zatrzymała się z zamiarem pochłonięcia wafelka. Zwalniając i redukując biegi w dominatorze zauważyłem coś dziwnego, a po wyjęciu biegu na luz silnik natychmiast zgasł. Sprawdziłem paliwo jest, zakręciłem rozrusznikiem obrotomierz podskakuje więc zapłon jest, ale silnik nie odpala. Wtedy bardzo się wystraszyłem, bo brzmiał trochę tak jakby stracił kompresję. Kręcę kręcę dodaję trochę gazu, silnik ledwo zaczyna pukać pum-----pum----pum---pum--pum-pumpumpupupupuwrrrrrr! wszedł na wysokie obroty i reagował na gaz, ale jak pozwoliłem mu spaść poniżej 2000rpm od razu zgasł. Masza do tego momentu miała już zjedzonego wafelka, więc odpaliła simsona i czekała aż ja odpalę dominatora. Po dłuższym kręceniu w końcu udało mi się znowu odpalić, ruszyć z miejsca, dwójka trójka powoli przyspieszałem wiedząc że jak puszczę gaz to zgaśnie i właśnie w tym momencie wokół nas zrobiło się niebiesko, policja każe zjechać. No myślę tak czarnej dupy jeszcze nie było w tym odcinku. Policjant podszedł i łamaną węgro-angielszczyzną powiedział że małym motorkiem na autostradzie nie wolno i skierował nas do pierwszego zjazdu. Dziwne, musiało się to zmienić niedawno, bo przed wyjazdem czytałem że nie ma problemu, no ale dobra. I tutaj ciąg dalszy przypału, bo prawie nie mogłem odpalić dominatora. Po wielu próbach kręcenia z gazem bez gazu ze ssaniem bez ssania itp w końcu załapał i wszedł na wysokie obroty, a woltomierz bez włączonych świateł pokazywał 11,5V więc aku było już dość rozładowane od kręcenia. Pojechaliśmy bocznymi drogami wzdłuż autostrady, a ja przy każdym postoju musiałem silnik trzymać na gazie na 2000rpm żeby nie zgasł. Po kilkunastu minutach poczułem że dominator nie ma już takich tendencji do gaśnięcia, a jeszczę parę minut później po zluzowaniu miał zupełnie normalne wolne obroty 1300rpm. Do teraz się zastanawiam co tam się zadziało, czy to zawór się przywiesił, a może dekompresator, albo co...
Dojechaliśmy do budapesztu jakoś o 18:30. Hotel w bardzo podejrzanej dzielnicy chyba robotniczej, obskurnej, bałagan i śmieci, po ulicy łażą chińczyki i mudżyni. Widzieliśmy nawet jednego dresiarza który gonił murzyna z bejsbolem w ręku wrzeszcząc niecenzuralnie po węgiersku. A zatem zabraliśmy wszystko co cenne z dominatora i simsona i poprzypinaliśmy je na wszystkie kłódki i łańcuchy.

Dzisiejszy dzień przełaziliśmy po budapeszcie. Mnóstwo zabytków, miasto bardzo ładne, dużo by opowiadać ale myślę że zdjęcia lepiej oddają. Żarcie też spoko, mimo że nie lubię gotowanej papryki to chyba się przekonałem, bo te papryczki bywają ostre :) Co mnie natomiast denerwuje, to że ceny są często podawane netto, a podatek dowalają później i kończy się tak że wychodzimy z restauracji lżejsi o ponad 100zł. Ale czego się nie robi dla nowych doznań kulinarnych :)

Zdjęcia:
















Qwet - 2021-08-05, 18:38
:
Dziś ostatni dzień pobytu w Budapeszcie, a jednocześnie ostatni dzień zwiedzania w tej wyprawie, bo już jutro wracamy przez Słowację do Polski.
Niestety padało, więc możliwości zwiedzania były dość ograniczone, połowę czasu spędziliśmy przeczekując co silniejsze oberwania chmury. Najwięcej przesiedzieliśmy w zadaszonym central markecie, nakupiliśmy m.in. te pasty z ostrej papryczki co mi tak smakowały. Potem na wyspę św małgorzaty, trochę kręcenia się po mieście, wkraczanie do cukierni, jadłodajni, sklepów, a teraz już wróciliśmy do hotelu. Kładziemy się wcześnie bo jutro znów kilkusetkilometrowa trasa.

Zdjęcia:








dario9z - 2021-08-06, 08:24
:
Qwet, obawiam się, ze ta Twoja chwilowa przypadłość Dominatora to typowa choroba naszych sprzętów, czyli pęknieta głowica przy świecy i gniazdo zaworowe, które się przemieszcza. Obym się mylił, po powrocie pasowałoby zweryfikować moją teorię, no ale to Twoja decyzja.
Bezpiecznej podrózy.
Qwet - 2021-08-08, 07:57
:
dario9z pewnie tak, ale teraz to już bez znaczenia, bo po powrocie wyjmuję ten silnik i będzie służył jako zasobnik części zamiennych ;-)

Po wylogowaniu z hotelu około 10tej, będąc jeszcze w Budapeszcie wskoczyliśmy do chińskiej jadłodalni (ale takiej tylko dla lokalnych chińczyków z samymi krzaczkami w menu) i kupiliśmy 20 pierożków "bałdzy" - były bardzo dobre, lepsze od naszych. W ogóle było tam dużo różnych rzeczy w bardzo niskich cenach. Po żarciu tankowanie i ruszyliśmy w dłuuugą trasę w kierunku Polski.
Jak wyjeżdżaliśmy z Węgrów było 25 stopni, co i tak jest dużym spadkiem w stosunku do Bułgarii gdzie było 35 stopni. Jak wjechaliśmy w górzystą Słowację zrobiło się 15 stopni i totalnie pochmurno, czasami też popadywało, także maszy zrobiło się zimno mimo full kombinezonu i bluzek pod spodem. Przyznam, że mi też po 2 godzinach takiej jazdy na krótkim rękawku zrobiło się zimno i przy tankowaniu założyłem coś z długim rękawem. Ale ogólnie to się bardzo cieszyłem że już nie lepię się cały od potu. Dyskomfort kompensowały super widoki, masza też przyznała, że słowacja bardzo ładna a przecież leży tak blisko, można by skoczyć wręcz na weekend. Strzeliła po drodze parę fotek.
Hostel pod krakowem, nic specjalnego, pokoik z łazienką. Wystartowaliśmy około 10tej. W Polsce już nie można jeździć autostradami ani ekspresówkami więc musiałem mocno kombinować z przebiegiem trasy. Niestety przejeżdżaliśmy przez centra miast, kraków, częstochowa itp. W czasie jazdy przywykaliśmy do innego klimatu - ciągle pochmurno, słońce wychodziło tylko chwilami, ledwo 20 stopni. Ale masza uzbroiła się w kilka bluzek pod zbroją i włączyła grzanie manetek, więc cały czas jechała w komforcie termicznym :) Dojechaliśmy do bydgoszczy o 20:30, dystans ponad 500km, co daje średnią prędkość z dnia 48km/h.

To już niestety koniec naszej wyprawy. Motorki do garażu, niedługo zabiorę się za obsługi powyprawowe, a na razie szykujemy się na powrót do "życia" bo już rano trzeba do pracy!

Jakiś filmik z trasy:
https://youtu.be/eh7NgGOfqvE

Zdjęcia:




zuczek 38 - 2021-08-08, 09:02
:
Piekna Wyprawa krajoznawczo- kulinarna :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: .
Dziekujemy za piekną relację , szkodz że to koniec tak fajne się czytało i oglądało .
pozdrawiam i zazdroszczę .
Qwet - 2021-08-12, 06:56
:
Dzięki, dzięki ;)

A simsonek spisywał się zadziwiająco dobrze, całkowity dystans pokonany podczas wyprawy to 6900km, a silnik od nowości przejechał już 8800km. Usterki/awarie owszem pojawiły się podczas podróży, ale były niewielkie i nie utrudniały przebiegu "misji":

- Padł czujnik temperatury głowicy, wskaźnik zaczął szaleć aż w końcu przestał wyświetlać. Nic z tym nie robiłem, do dziś pokazuje tylko Error.

- Notorycznie pojawiały się luzy na łożysku główki ramy. Korygowałem je regularnie nakrętką regulacyjną sztycy.

- Notorycznie luzowało się połączenie kolanka z cylindrem. Co jakiś czas dokręcałem nakrętkę mocującą kolanko i kontrowałem ją drutem.

- Hamulec tylny przy mocniejszych naciśnięciach zaczął pozostawać w pozycji wciśniętej. Przyczyna to zużycie okładzin, rozpieraka i powierzchni współpracujących. Nie zabierałem się za żadną naprawę, tylko poprosiłem maszę żeby jak najrzadziej używała tylnego hamulca.

- Lekki wyciek z łączenia kranika ze zbiornikiem paliwa. Skasowałem go jednym ruchem klucza nastawnego.

- Zaszedł wzrost spalania do 4,5l/100km i wyraźnie obniżone wolne obroty, spowodowane zbiegiem okoliczności w postaci baaardzo ciepłego klimatu i zapewne innego składu chemicznego paliwa na południu europy. Regulacja śrubkami gaźnika załatwiła sprawę wolnych obrotów. A w miarę zbliżania się z powrotem do polski silnik zaczął wyć na wolnych obrotach nawet do 5 tysięcy obrotów, musiałem przywrócić śrubki gaźnika do pierwotnego położenia, a spalanie wróciło w rejony poniżej 4l/100km.

- Ta mała sprężynka fajki utrzymująca ją na świecy wyrobiła się od wibracji i fajka była luźna. Objawów w pracy silnika brak - usterkę odkryłem przypadkiem, kiedy masza dodawała gazu na światłach zobaczyłem jak fajka unosi się wysoko w górę wzduż świecy :D Tymczasowo przydrutowałem fajkę drutem do świecy żeby się nie przemieszczała.

- Poziom oleju w skrzyni się obniżył i musiałem dolać kilkadziesiąt mililitrów. Dziwne, bo wycieków nie widać.

- Niektóre szprychy się poluzowały. Dokręciłem na tyle żeby nie dzwoniły przy trącaniu palcem.

- Kopka zaczynała się luzować na wieloklinie przy silniku. Dokręciłem.

- Lusterko się odkręciło w czasie jazdy. Dokręciłem.

Teraz simson poddany jest obsługom powyprawowym. Na razie dokładnie go wyczyściłem i wygląd w 100% powrócił do dawnej świetności:


Raviking - 2021-09-20, 20:56
:
50 na godzinę ? Dominem ? :mrgreen: Masz autonomicznego NXa ? ;-)
puntek - 2022-01-13, 11:33
:
PIĘTKNIE !!!